Strony

poniedziałek, 14 maja 2012

Rozdział 4

~Alexa~
Gdy pożegnałam się z Danielle wróciłam do salonu pooglądać telewizję z chłopakami. Usiadłam na kanapie między Liam'em i Harrym, który nagle się spiął. Wzięłam do ręki miskę z warzywami przygotowanymi wcześniej. Obok mnie Liam przełączał kanały, gdy się znudził zatrzymał na jakiś amerykańskich wiadomościach dla młodzieży. Właśnie zmieniali temat.
- Młoda, śliczna, zdolna i przede wszystkim niezwykle utalentowana- mówiła prezenterka.- Ale od około roku nie mamy od niej wieści- zamarłam.- Ohhh, nie bójcie się, nic jej nie jest, ale nagłe zniknięcie piosenkarki nie jest wyjaśnione. O kim mowa?- gdy na telewizorze pokazało się TO zdjęcie wypuściłam miskę z rąk.- Tak mowa o niezwykł...- prezenterka już nie dokończyła bo wyrwałam Liam'owi pilota i przełączyłam. 
Nie musiałam patrzeć na fotel, w którym siedział Niall, wiedziałam, że mi się bacznie przygląda.
- Lexi, wszystko ok?- zapytał Liam.- Jesteś strasznie blada...
- Tak, tak w porządku- wydukałam.- Po prostu.... nie cierpię tamtej dziewczyny- wypaliłam.- Jest strasznie sztuczna i w ogóle, a zniknęła pewnie tylko dla reklamy. Zanim się obejrzymy znowu wróci i będzie zarabiać miliony.
Słyszałam, jak mój kuzyn ledwo powstrzymuje wybuch śmiechu.
- Ja tam ją lubię- powiedział Harry.
- Serio?- zapytałam słodko.
- O szkoda, że nie widziałaś jego pokoju przed jej zniknięciem- zaśmiał się Zayn.- Był cały obklejony jej plakatami.
- No co ty?
- No co!? Jest naprawdę śliczna i pomaga w akcjach charytatywnych- bronił się Harry.
- Proszę cię stary- kontynuował Malik.- Ile ona ma lat? 14? To straszne.
Już chciałam go poprawić, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. 
- Ja uważam, że to słodkie- wstawiłam się za Loczkiem.
Harry uśmiechnął się słodko. Miałam zamiar jeszcze coś dodać, ale popatrzyłam na Niall'a. Był czerwony i łzy spływały mu po policzkach od powstrzymywania śmiechu. Gdy napotkał moje spojrzenie nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem. Też nie mogłam się opanować i śmiałam się razem z nim. Reszta patrzyła na nas jak na nie normalnych. Kiedy się już opanowaliśmy Harry dodał.
- Nie mam pojęcia z czego się tak śmiejecie, ale ta dziewczyna przypomina mi ciebie.
Spojrzał mi prosto w oczy, ale musiałam odwrócić wzrok. Coś zakuło mnie w serce. Poczułam, że nie wytrzymam emocjonalnie i zaraz się rozpłaczę.
- Ja się już pójdę położyć- rzuciłam i poszłam do pokoju.
Przebrałam się pośpiesznie w luźny miętowy top w białe groszki i granatowe spodenki od piżamy. Rzuciłam się na łóżko, które ogarnęłam już wcześniej i łzy same zaczęły płynąć strumieniami.
~Niall~
- Zrobiłem coś nie tak?- zapytał zdruzgotany Harry.
- Nie, to nie twoja wina- pocieszyłem go, choć wcale mi się nie podobało to, że zarywa do Lexi.- Wiesz miała długi lot i jeszcze te przeklęte zmiany czasu. 
- Pewnie my wtedy też nie wyglądamy lepiej- powiedział Louis, który najwyraźniej dał się nabrać.
- Pójdę sprawdzić, czy dobrze się czuje- oznajmiłem po chwili ciszy.
Chłopaki nic nie odpowiedzieli, tylko dalej oglądali wiadomości. Na szczęście przedstawiano już następny artykuł.
Szybko pobiegłem na górę i stanąłem pod drzwiami Alexy. Delikatnie zapukałem.
- Kto tam?- zapytała zachrypłym głosem. Prawdopodobnie przed chwilą spała.
- To ja- powiedziałem wchodząc.
Starannie zamknąłem drzwi i obróciłem się do Alexy. Myliłem się. Jej głos nie był taki od snu. Oczy miała całe czerwone i zapuchnięte, a łzy lały jej się strumieniami po policzkach, choć starała się je osuszyć. Myliłem się. Nie zawsze musiała być silna. Nawet ona musiała czasem popłakać, pokrzyczeć, poużalać się nad sobą. I właśnie teraz był taki moment.
Nic nie powiedziałem. Wiedziałem, że to nic nie da, na nawet pogorszy sprawę. 
Po prostu podszedłem i pozwoliłem się jej wypłakać w moją koszulkę. Gdy prawdopodobnie zabrakło jaj łez wydukała:
- Tak strasznie mi źle i głupio, że ich zawiodłam. Tak okropnie mi tego brakuję.
Miała swoje powody, choć ich nie rozumiałem. A nawet więcej- wydawały mi się głupie, ale ich nie kwestionowałem.
- Nie myśl o tym teraz- uspokajałem ją.- Pooglądajmy telewizję.
Chwyciłem za pilota i włączyłem telewizję. Czekałem chwilę, aż się włączy, a w tym czasie Lexi usiadła i skopała do końca kołdrę. Telewizor włączył się na stacji muzycznej. Akurat w tym momencie puścili Jason Walker- Echo (posłuchaj), co spowodowało kolejny wybuch płaczu. Nic dziwnego, przy tej piosence zawsze się rozklejała. Już chciałem przełączyć, ale mnie powstrzymała.
- Zostaw. Muszę się wypłakać.
Gdy piosenka się skończył przełączyłem na naszą ulubioną kreskówkę- "Pingwiny z Madagaskaru". Rzeczą, która zbliżała mnie jeszcze bardziej do Lexi i czyniła z niej prawie moją siostrę była bezgraniczna miłość do Króla Juliana. Gdy tylko zobaczyła na co przełączyłem na jej twarzy pojawił się uśmiech. Oglądaliśmy te odcinki od jakiejś godziny, więc zebrałem się.
- Dzięki Niall- powiedziała jak wychodziłem
- Nie ma sprawy- mrugnąłem do niej.
- Ej Niall słuchaj...- zaczęła zanim otworzyłem drzwi.- Macie jakiś worek treningowy?
- Nie- zaśmiałem się. Jak Alexa czułą się sfrustrowana, smuta czy po prostu miała ochotę wyżywała się na worku treningowym.- Jutro coś załatwię.
Zamknąłem cicho drzwi i poszedłem na dół sprawdzić, czy zostało coś jeszcze z popcornu. Gdy wszedłem do salonu wszyscy siedzieli na swoich miejscach i oglądali jakiś serial. Wyglądali jakby ktoś uwięził ich w czasie.
- I co z nią?- odezwał się Zayn wyrywając mnie z zamyślenia.
Jak na komendę pozostali odwrócili się w moją stronę.
- Co? Aaa.. nie, nie w porządku- odpowiedziałem.- Głowa ją bolała, więc łyknęła kilka aspiryn i wszystko okey. Cholerne zmiany czasu- mruknąłem, aby mi uwierzyli.
~Następny dzień~
~Alexa~
Wydawało mi się dość wcześnie. Sięgnęłam po telefon leżący na szafce nocnej. 7.55 no pięknie... Przeklęta zmiana czasu. No nic, zwlokłam się z łóżka i ubrałam w strój do biegania, czyli limonkową bokserkę i czerwone spodenki*. Nie wiem czy nie przesadziłam, przecież wczoraj lało jak z cebra., a ja tu wyskoczę tak ubrana. Podciągnęłam rolety i ukazał mi się piękny słoneczny poranek dokładnie jak w filmach. Otworzyłam okno i ku mojemu zdziwieniu było naprawdę ciepło. Brakowało mi jeszcze muzyki w tle.
Cała happy zeszłam do kuchni. Nie spodziewałam się, że kogoś zobaczę. Gdy stanęłam w drzwiach zobaczyłam wszystkich ubranych i szykujących sobie śniadanie.
- Dzień Dobry Słońce- przywitał mnie Zayn.
- Hej- powiedziałam.- Byłam pewna, że jeszcze śpicie.
- No co ty. Wybierasz się gdzieś?- zapytał Louis patrząc na mój strój z podniesioną brwią.
- Tak, właściwie chcę iść pobiegać- odpowiedziałam.- Widzieliście gdzieś Niall'a?- zapytałam zauważając jego nieobecność.
- Wyszedł rano, powiedział, że idzie do sklepu fitness- odpowiedział mi Liam.- cokolwiek to znaczy.
- Aha- inteligentnie odpowiedziałam.- znacie jakieś miejsce, park czy coś gdzie mogę pobiegać? Bo wiecie nie chciałabym się zgubić już 2 dnia.
- Ja z tobą pobiegam- powiedział Harry.
- Serio?- zapytałam.
- Serio?- powtórzyli chłopcy.
- Tak!
- Przecież t tam nie przebiegniesz nawet 100 metrów- zaśmiał się Louis.
- Pfff.. Przebiegnę bez problemu- prychnął Harry.
Chłopcy zaczęli się śmiać.
- Oj przecież nie może być aż tak źle- broniłam Harry'ego.- Idź się przebrać.
- Loui...- zaczęłam.
- Jestem dance masta from doncasta- przerwał mi Lou.
- Ale jego mama nazywa go Boo- Bear- powiedział Zayn.
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Po jakiś 5 minutach w drzwiach pojawił się Harry ubrany w obcisły czarny T-shirt i niebieskie spodenki.
- Zwarty i gotowy- oznajmił. Posłałam mu uśmiech.
- To chodźmy- zarządziłam.- A Loui... to znaczy dance masta from doncasta- zrobił zadowoloną minę, a ja przewróciłam oczami.- Powiedź Niall'owi, że poszłam pobiegać.
- Oki Doki.
-Daję 5 funtów, że Harry odpadnie po 10 minutach- usłyszałam jeszcze jak wychodziliśmy.
*
Biegliśmy już całkiem długo i traciłam siły, ale sprawiało mi to przyjemność. Widziałam, że Hazza ledwo oddycha, dlatego starałam się biec wolno.
- Chodź tu podają dobre śniadania- powiedział Harry i skierował mnie do przytulnej restałracyjki w stylu Amerykańskim. Weszliśmy do środka i nie zważając na pokrywający nas pot usiedliśmy przy jednym z boksów. 
- To co kiełbaski?- zapytał chłopak.
- Nie jem czerwonego mięsa- odpowiedziałam.- Ja poproszę jajecznice i tosty, a do tego herbatę.
- Dobrze, a dla ciebie przystojniaku?- zapytała kelnerka.
Miała może z 20 lat i była całkiem ładna. Nie wiedzieć czemu denerwowało mnie, że flirtowała z Harry'm.
Ciągle starałam się być miła.
- Ja poproszę jajecznice, bekon i tosty i herbatę- powiedział Harry nie zważając na flirt.
Zdziwił mnie tym, bo w internecie pełno było plotek o jego zainteresowaniu płcią przeciwną, ta dziewczyna była naprawdę ładna, a on nawet na nią nie spojrzał.
Rozmawialiśmy i co chwilę wybuchaliśmy śmiechem. W końcu przynieśli nam śniadanie. Jedzenia było NAPRAWDĘĘĘ dużo. Kiedy już się najedliśmy Harry zapłacił i ruszyliśmy do domu. Na początku szliśmy spacerkiem, bo ledwo co się ruszaliśmy, ale później stwierdziliśmy, że trzeba spalić kalorię, więc ruszyliśmy truchtem. 
Gdy dotarliśmy do domu byliśmy cali roześmiani i spoceni.
- Wow Hazza jeszcze żyje- zaśmiał się Liam.
- Hahaha, bardzo śmieszne- powiedział zirytowany.
- A Lexi, Niall oczekuje cię w siłowni- powiedział Zayn, a gdy podniosłam brew dodał.- Ja nic nie wiem. Powiedział tylko, że masz się tam stawić.
- Spoko- powiedziałam, ale gdy kierowałam się do schodów oświeciło mnie jedno- Yyyyy.... chłopaki?... Gdzie jest siłownia?
- Pokarze ci- zadeklarował się Harry.
- Ty idź weź prysznic, ja ją zaprowadzę- powiedział Zayn.
- Taaa jasne... ja jej pokażę- uciął Liam, ale chłopaki nie dawali za wygraną.
- Yyyy... Chłopcy?- zaczęłam, ale tak się kłócili, że nawet nie usłyszeli.- Louis?- zapytałam pełna nadziei.
- Chodź- powiedział przyjaźnie i poprowadził mnie po schodach, a potem w głąb korytarza.
_____________________________________________________________________
*

Hello! :) Napiszcie co myślicie, no proszę! :| Zostawcie komentarz, albo chociaż zagłosujcie w ankiecie *.*. PROSZĘ!!!! Sorki za literówki. :D
- Sunshine

1 komentarz: